Reprezentacja Polski U-21 w sobotę podjęła próbę rozegrania meczu piłkarskiego z reprezentacją Portugalii. Niestety same chęci nie wystarczyły, o czym dosadnie się przekonaliśmy. Był to oczywiście mecz o wszystko, bo mecz otwarcia także został przez nas przegrany. Finalnie został nam tylko mecz o honor. Na szczęście zmartwieni porażką będziemy tylko my, kibice. Bo przecież nie będzie się martwił PZPN oraz nie będzie martwiła się połowa piłkarzy, która wolałaby grać w pierwszej reprezentacji.
Po tym meczu, najsmutniejsze jest to, że za kilka lat połowa tego składu Portugalii wyląduje w Ekstraklasie, bądź 4. lidze hiszpańskiej. A jak to wygląda u nas? Połowa naszej kadry młodzieżowej nie dostała powołania do głównej reprezentacji, bo tak wylosowało koło fortuny. Trelowski, Abramowicz, Gurgul, Kozubal, Fornalczyk, Kozłowski, Pieńko… Przecież gdyby Michał Probierz powołał dwóch albo trzech zawodników z tego grona na czerwcowe zgrupowanie to każdy przyjąłby to bez większego zaskoczenia. Tak naprawdę to nie tacy piłkarze już na tą seniorską reprezentację przyjeżdżali.
🔥 SKŁAD 🔥
TAK DZIŚ ZAGRAMY!
__#PORPOL 🇵🇹🇵🇱 U21 pic.twitter.com/DJLW8ZU8jy— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) June 14, 2025
Chaos personalny i taktyczny
Mocne personalia to nie wszystko. Pasuje jeszcze jakoś logicznie je ułożyć, prawda? Tutaj selekcjoner Majewski zawiódł. Choć to, że selekcjoner Majewski zawodzi, jest już trochę formalnością. Prawy obrońca Pyrka, powołany prosto z rezerw Piasta, drugi mecz z rzędu gra na lewym wahadle. Na pół-lewym stoperze gra lewy obrońca Lecha Poznań — Michał Gurgul. Obok niego Mosór, który pomimo wyniku zaliczył dobry występ i… Peda, który błąka się po klubach Serie B. Gdy po 45. minutach trzeba było gonić wynik, trener Majewski wpuścił defensywnego bocznego obrońcę — Lubereckiego, a za Marczuka wpuścił na wahadło Szmyta. Kajetan Szmyt ósmy występ w swojej karierze na wahadle, taka ciekawostka.
Inna kwestia jest też taka, że względem poprzedniego spotkania, trener Majewski zrobił tylko jedna zmianę. Zamiast Kozubala, wystawił Łegowskiego. Zamiast wyciągnąć wnioski po porażce, selekcjoner zmienił tylko jednego zawodnika, który akurat nie zagrał wtedy złego spotkania. Co miał dać Łęgowski, czego w meczu z Gruzją nie dał Kozubal? Jaki był zamysł selekcjonera stojący za tą decyzją? Krótko mówiąc, jaki był w tym cel?
Obiecujący początek, potem brutalna weryfikacja
W teorii można powiedzieć, że pierwszy kwadrans nie był najgorszy. Wyszliśmy w systemie 5-4-1, z głęboką linią defensywną, przy okazji skutecznie przesuwając. Rywal w ofensywie nie dał żadnych konkretów, a nam udało się trochę pod jego bramką namieszać. Tamten okres podbudował naszą pewność siebie, przez co zaczęliśmy atakować coraz większą liczbą zawodników. Problem pojawił się wtedy, gdy Portugalczycy się obudzili. Trener Jorge nie musiał tak w zasadzie aplikować żadnych poprawek taktycznych. Wystarczyło, że dwóch portugalskich skrzydłowych (Quenda oraz Fernandes) zaczęło szybko biegać, a nasza obrona z automatu stała się dziurawa jak ser szwajcarski. Po pierwszym golu nasi stoperzy mieli miękkie kolana oraz niskie morale, co poskutkowało drugą oraz trzecią bramką.
Z naszej defensywy można pochwalić tylko Ariela Mosóra. Wygrał siedem z dziewięciu pojedynków fizycznych oraz wszystkie cztery pojedynki powietrzne. Oprócz niego złego spotkania nie rozegrał Fornalczyk oraz Kozłowski. Ich można za ten mecz pochwalić. Co innego można powiedzieć o Pyrce, Gurgulu, bądź Marczuku. Ich najbardziej dotknęła portugalska szybkość.
Reprezentacja Polski U-21 kończy udział w turnieju po dwóch porażkach
Samo odpadnięcie po dwóch spotkaniach nie powinno nikogo zaskakiwać. Już przed turniejem selekcjoner Majewski powiedział:
„Na papierze najmocniejsza jest Francja, potem Portugalia, Gruzja i Polska. Patrząc na to, co się działo w ostatnich latach, jesteśmy na szarym końcu.”Adam Majewski w wywiadzie dla Weszlo.com
Jeśli już przed turniejem byliśmy najsłabsi, to raczej nikogo nie powinno zaskakiwać, że na turnieju także jesteśmy najsłabsi. Takie nastawienie — delikatnie mówiąc — nie wróżyło sukcesu. Nawet na zwykłym osiedlowym orliku w starciu z lokalną ekipką, nasza młodzieżówka napotkałaby schody. No chyba, że ta wypowiedź była nieudolnym zdjęciem presji z naszych piłkarzy, ale wyszło jednak dosyć żałośnie.
Podsumowując, nasza reprezentacja młodzieżowa jest tam gdzie szkolenie w naszym kraju. Delikatnie mówiąc daleko w tyle. Niekompetentni trenerzy, przestarzały oraz nieudolny system i brak świeżych pomysłów. Na papierze — wydaje się solidnie, o czym zresztą pisaliśmy przy powołaniach szerokiej kadry. Problem zaczyna się tam, gdzie kończą się liczby, a zaczyna prawdziwe granie. Bo na murawie nie liczy się CV, tylko konkretna jakość i przygotowanie.